Klient nie powie wprost. On pokaże. Albo się rozgląda, albo... już się nie liczy.
Dobre jedzenie? Super. Ładne wnętrze? Pięknie. Ale jeśli kelner podchodzi tylko wtedy, gdy gość już zdąży rozwiązać krzyżówkę z frustracji – to nawet ravioli od Włocha nie pomoże.
Bo w restauracji, tak jak w życiu
najlepszy gospodarz to ten, który widzi, zanim zapytasz.
Klient nie rzuca czarów. On daje sygnały.
Rozgląda się? Prawdopodobnie czegoś szuka. Kelnera. Cukru. Poczucia, że tu ktoś się interesuje jego istnieniem.
Przestaje jeść i odkłada sztućce?
Coś mu nie pasuje. Nie smakuje. Jest zimne. Albo nie dostał tego, co zamówił.Zatrzymuje wzrok na pustym miejscu przy talerzu? Brakuje sztućców. Nie pytaj, czy wszystko ok. Po prostu przynieś widelec.
Siedzi z pustą szklanką i patrzy w menu?
Nie, nie podziwia typografii. Chce zamówić. Od 7 minut.
To nie jest czarna magia.
To czytanie z twarzy. A konkretnie – z zachowań. I wystarczy 30 sekund obserwacji, żeby to wychwycić. O ile się patrzy.
Gospodarz to nie kelner z tacą. To człowiek z radarem.
W dobrym lokalu kelner nie tylko przyjmuje zamówienia. On prowadzi cały stół – jak wodzirej bez mikrofonu.
Widzi. Przewiduje. Reaguje. Bez pytania co 5 minut „czy wszystko w porządku” – bo to nie kontrola jakości, tylko przypomnienie, że on nadal tu jest.
Kelner, który ma oczy dookoła głowy, sprzedaje więcej:
Deser? Zaoferuje dokładnie w tym momencie, gdy gość skończył danie – i jeszcze nie zdążył powiedzieć „chyba starczy”.
Kolejna kawa? Podpowie, zanim klient zdąży pomyśleć, że może jednak.
Problem z daniem? Zareaguje na pauzę w jedzeniu, nie na burzę w Google Opinie.
W knajpie, gdzie kelner patrzy – klient się rozluźnia.
Bo wie, że nie musi walczyć o uwagę. Że wszystko się dzieje naturalnie. Że ktoś dba, nawet jeśli się nie narzuca.
To nie jest luksus. To standard. Albo przynajmniej powinien być. Ale nie jest, bo większość kelnerów została nauczona pracy – nie gościnności.
Gościnność to nie zawód. To rola.
W dobrej restauracji kelner nie pracuje jak robot. On gra rolę. I jeśli ją dobrze odegra – gość będzie się czuł jak bohater wieczoru. A nie jak numerek z rachunku.
Nie musisz mieć armii obsługi. Wystarczy jeden człowiek, który patrzy – i rozumie, co widzi.
Bo jak to wygląda dziś? Kelnerzy uczą się kart dań na pamięć, a nie wiedzą, jak wygląda gość, który właśnie przestał czuć się mile widziany.
I potem zdziwienie, że ktoś nie wraca. Że nie zamówił więcej. Że wyszedł nagle. A przecież „nic nie powiedział”.
Nie musiał. Powiedział wszystko, tylko ciszej.
Przyjemności!
Co tu sie...
oddonuta?
Chcesz więcej inspirujących wskazówek i sprawdzonych life hacków?
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.ZgodaNie wyrażam zgodyPolityka prywatności